maja 08, 2018

4.4 Kreteńska relacja: dzień czwarty - laguna Balos



         Kolejnego dnia postanowiliśmy wykorzystać poprawiającą się pogodę i wybrać się na jedną z najładniejszych plaż na Krecie.
Balos otrzymało w naszym rankingu miejsce drugie, ale doskonale rozumiem dlaczego wiele osób uważa ją za najpiękniejszą plażę Krety. Ma idealne warunki żeby zrobić niesamowite pierwsze wrażenie. Zaraz opowiem Wam dlaczego!

W porównaniu do Elafonissi, na którą bez problemu dojedziemy samochodem i zaparkujemy praktycznie pod brzegiem morza, na Balos zdecydowanie trudniej się dostać. Aby to zrobić mamy dwie możliwości: wykupienie wycieczki w miejscowości Kissamos i przypłynięcie na lagunę statkiem. Głównym celem wyprawy jest pobliska wyspa Gramvuosa, ale przewidziany jest także czas na plażowanie. Nam nie spodobała się ta opcja. Nie lubimy czasowych ograniczeń i zdecydowanie polecamy inne rozwiązanie.
Na Balos można się dostać również własnym samochodem. Do miejscowości Kalivani około 45 km od Chani prowadzi asfaltowa droga, dalej po opłaceniu biletu wstępu liczonego od samochodu można kontynuować podróż 9 km drogą szutrową. W przewodnikach znalazłam informacje, że można ją pokonać jedynie samochodem terenowym, ale nasza kia picanto (kijanka) doskonale dawała sobie radę. Zresztą nie byliśmy jedyni, większość osób zmierzających w stronę laguny miała do dyspozycji niewielkie osobówki. Trzeba było tylko jechać bardzo powoli i ostrożnie, zwracając uwagę na skały obsypane na trasę. Wypożyczalnie samochodów na Krecie w umowie zaznaczają, że ubezpieczenie nie pokrywa kosztów naprawy uszkodzeń poza asfaltowymi drogami. Przed wyprawą otworzyliśmy maskę samochodu, wnętrze było wypełnione ziemią i pyłem, więc na pewno nie byliśmy pierwszymi osobami, które postanowiły wybrać się na przejażdżkę poza utartymi szlakami :D
Większość trasy była szeroka, spokojnie można byłoby minąć się z innymi samochodami, ale o poranku ruch był raczej jednostronny.

Balos na starcie ma ułatwione zadanie. Sam dojazd dostarcza emocji i pięknych widoków na dziewiczy krajobraz półwyspu Gramvousa. Ze względu na ukształtowanie terenu jest tu bardzo mało zabudowań ingerujących w piękno przyrody. Na samym końcu trasy znajduje się niewielki parking, w środku sezonu na pewno zapełniony po brzegi. Nam bez problemu udało się znaleźć dogodne miejsce. Po placyku przechadzały się kozy kri kri, chowające się w cieniu samochodów, lub wręcz przeciwnie, wdrapujące się na maski i dachy i wygrzewające się w słońcu. Ciekawe czy właściciel wypożyczalni uwierzyłby w historię zarysowań lakieru? A może tylko dla nas takie widoki były niespotykane :D



Z parkingu do laguny prowadziła górska ścieżka, ale niezbyt wymagająca. W bardziej stromych momentach zrobione zostały kamienne schodki. W dół schodziło się bardzo przyjemnie. Jeśli kogoś dopadło zmęczenie mógł skorzystać z „taksówki” - muła czekającego na chętnych na górnym parkingu.
Piękna "taksówka" dla leniwych turystów. To naprawdę kawałek! Idźcie na nóżkach!

Bardzo szybko naszym oczom ukazał się przepiękny widok laguny. I właśnie dla tego widoku warto wybrać się na Balos na piechotę. Niesamowite kolory wody, setki odcieni turkusu przechodzącego w głęboki szafir, nieskazitelnie biały piasek oddzielały ląd od pobliskiej wyspy. Początkowo byłam pod wrażeniem, że Europa może zaoferować tak piękne plaże!
W oddali widoczna wyspa Gramvuosa, którą odwiedza się podczas rejsu statkiem.



Nasza majowa wycieczka miała jeden minus. Woda w morzu była raczej chłodna. Na szczęście w płytkich częściach laguny udało jej się zagrzać od słońca i kąpiele były całkiem przyjemne. Sporo czasu spędziliśmy tam gdzie woda ledwo zakrywała kostki. Leżeliśmy grzejąc się od słonka i wody gorącej jak w wannie. Trzeba było tylko przesunąć meduzy żeby zrobić dla siebie więcej miejsca.
Nie podobało mi się jedynie ubogie podwodne życie. Razem z Kamilem wolimy raczej aktywne spędzanie czasu, więc jeśli decydujemy się na plażowanie to w plecaku zawsze lądują maska, fajka i płetwy. Tutaj niewiele dało się pooglądać.
Ze względu na piaszczyste dno woda była dość mętna i ciężko było zrobić podwodne zdjęcia. To zadecydowało o spadku w rankingu na miejsce drugie :)
Wycieczkę na lagunę Balos można połączyć z odwiedzeniem ładnej plaży w Falasarnie. Piaszczysta i szeroka zachwyca górującymi nad nią ruinkami dawnej pirackiej przystani.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z plecaczkiem , Blogger