września 25, 2019

6. Słowackie ferraty - stary łom "Zakazane ovocie", Skalka pri Kremnicy



            Swoje przygody z via ferratami zaczynaliśmy w Austrii w alpejskim masywie Rax. Naszą relację możecie przeczytać tutaj!

Co to w ogóle jest?

Via ferrata znaczy po włosku „żelazna droga”. Jest to udostępniony turystom szlak wyposażony w stalową linę, w którą wpina się lonżę z karabinkami dla autoasekuracji.
Pierwsze drogi zbudowano we włoskich Dolomitach podczas pierwszej wojny światowej, aby żołnierze w łatwiejszy sposób mogli przemieszczać się po górach. Dzisiaj są to trasy dla ludzi szukających wrażeń i adrenaliny, którym "zwykłe" wysokogórskie wycieczki przestały wystarczać. Duża ekspozycja, dróżki biegnące tuż nad przepaścią, drabinki na pionowej ścianie, wiszące mosty sprawiają, że serce przyspiesza, a ręce zaczynają pocić się ze zdenerwowania.

     Aby bezpiecznie poruszać się na ferratach musieliśmy skompletować niezbędny sprzęt: uprząż wspinaczkową, specjalną lonżę z adsorberem energii oraz kask. Do listy dopisałabym również rękawiczki jeśli przy wspinaczce pomagamy sobie przytrzymując się sztucznych, metalowych ułatwień.
  Lonża posiada dwa karabinki, które wpinamy w stalową linę i przepinamy pojedynczo w miejscach, w których lina mocowana jest do skały. Zawsze przynajmniej jeden karabinek musi być wpięty w stalową linkę. W przypadku odpadnięcia od ściany lot może być bardzo długi, zależy to od odległości od punktu przymocowania liny. Zazwyczaj są one oddalone o 5 metrów. Ludzkie ciało nie jest w stanie wytrzymać powstających wtedy przeciążeń, dlatego lonża musi posiadać adsorber, który pochłonie energię i zmniejszy ryzyko obrażeń.

   W miejscach wyjątkowo trudnych zamontowane są dodatkowe stopnie, uchwyty, drabinki lub wiszące mosty, które mają za zadanie ułatwić drogę.

   Każdy może znaleźć coś dla siebie, dobierając odpowiednią skalę trudności do swoich umiejętności. Klasyfikacja jest sześciostopniowa: od najłatwiejszej A, do najtrudniejszej F.

Ojczyzną ferrat są włoskie Dolomity, ale nie musimy jechać tak daleko żeby spróbować swoich sił. Całkiem sporo znajdziemy ich w austriackich Alpach, a najbliższe znajdują się u naszego południowego sąsiada. Oto propozycje na jednodniowe wypady!


1. Słowacki Stary łom - "zakazane ovocie"


Nasza wspinaczkowa ekipa na Zakazanych ovociach



Stary kamieniołom (słowacki: Stary łom) znaleźliśmy przypadkowo. Każdy wspólny wolny dzień staramy się spędzić aktywnie. A kiedy brakuje nam pomysłów wsiadamy w samochód, obieramy kierunek i tworzymy plan na bieżąco. Naszym towarzyszem często bywa geocaching, który pomaga odnaleźć perełki w najbliższej okolicy. W taki właśnie sposób odkryliśmy stary kamieniołom w Tatrzańskiej Kotlinie.
Gdy zobaczyliśmy go po raz pierwszy w głowach od razu pojawiły się wizje całodziennego wspinania, ogniska, wieczornego piwka w gronie znajomych. Miejsce idealne. Podczas poszukiwań kesza natknęliśmy się też na przygotowaną krótką via ferratę. Nie mając odpowiedniego sprzętu nie zwróciliśmy na nią większej uwagi, została gdzieś na dnie pamięci. Wróciła dopiero po powrocie z alpejskich ferrat.
Wspinaczka tak mi się spodobała, że nie miałam ochoty chować uprzęży i lonży do szafy i korzystając z ostatnich dni przed powrotem na uczelnię postanowiliśmy ostatni raz w sezonie spróbować swoich sił.

Teraz przyjeżdżamy tutaj regularnie, zabieramy różnych znajomych. Miejsce jest idealne na popołudnie z rodziną przy grillu, na szybki trening. Poza ferratami możemy skorzystać z licznych dróg wspinaczkowych (jako mało zaawansowany wspinacz zazwyczaj interesuje mnie najłatwiejsza dostępna droga i jest tu kilka do wyboru - zaczynają się od IV).
W pobliżu kamieniołomu znajduje się parking - zaznaczony na mapie. Wystarczy przejść na drugą stronę drogi, odnaleźć dziurę w kamiennym murku i biegnącą za nią ścieżkę i po kilku minutach spaceru jesteśmy na miejscu.
Sama ferrata nie powinna sprawiać trudności. To idealne miejsce żeby zapoznać się ze swoim sprzętem przed wyjazdem w Alpy czy Dolomity. Jej przejście powinno zająć około 15 minut, do pokonania mamy 40 metrów przewyższenia. Pierwszy etap to łagodne nabieranie wysokości z łatwym wejściem półeczką skalną. Nigdzie nie znalazłam oficjalnych opisów tras, ale moim zdaniem etap ten powinien być wyceniony na trudność A. Następnie droga rozdziela się na dwie części. Możemy iść pionowo do góry albo kontynuować drogę z delikatnym podchodzeniem. W trudnych momentach zamontowane zostały klamry i stopnie, które nie są do końca stabilne. Nie ma znaczenia, którą z tras wybierzemy, prowadzą do tego samego punktu na szczycie i mają podobną trudność, no może wersja pionowa jest odrobinę łatwiejsza (moim subiektywnym zdaniem B/C). Ze szczytu można zejść wydeptanymi ścieżkami przez las wzdłuż grani.


Parking: darmowy, na ulicy naprzeciwko wejścia.
Czas dojścia do podnóża ferraty: 5 minut.
Czas przejścia ferraty: 2x 15 minut.
Trudność: B/C

2. Skalka pri Kremnicy

Kolejnym miejscem, które chcielibyśmy polecić na jednodniową wycieczkę jest Skalka pri Kremnicy.

Miejsce zyskało popularność po otworzeniu dodatkowej atrakcji - linowego mostu zawieszonego nad przepaścią. Filmy i zdjęcia z tego miejsca zrobiły na nas olbrzymie wrażenie. Sami zapragnęliśmy odwiedzić ten region. Zresztą zobaczcie sami!


Film promujący atrakcje w Skalka Pri Kremnicy

Skalka pri Kremnicy to miejscowość w pobliżu Bańskiej Bystrzycy (około 170 km od Zakopanego) w sąsiedztwie Kremnickiej Skały. Władze miasteczka doskonale zagospodarowały pobliski teren i na pięknych formacjach skalnych zbudowano kilka via ferrat, udostępnionych dla chętnych za darmo!

Na miejscu działa kilka wypożyczalni sprzętu, które pobierają dość wysokie opłaty za udostępnienie niezbędnego ekwipunku (10 euro), ale można zaopatrzyć się w niego wcześniej (patrz porady na końcu posta).
Zaparkowaliśmy samochód na  darmowym, prawie pustym parkingu, pomimo środka sezonu. Stąd do ferrat prowadziły nas liczne tabliczki z napisem "Komin" - nazwą pierwszej stworzonej w tym miejscu żelaznej drogi. Trasa była bardzo przyjemna, początkowo wiła się przez las, potem przez szerokie łąki. Minęliśmy wyciąg narciarski i ponownie zagłębiliśmy się pomiędzy drzewa. Po 10 minutach spaceru znaleźliśmy się na szczycie wszystkich ferrat.





Stąd ruszyliśmy do pierwszej, najbardziej wyczekiwanej atrakcji - linowego mostu zawieszonego pomiędzy dwoma maczugami skalnymi na wysokości 30 metrów o długości 80 metrów! (1 na topo).
Prowadziła do niego łatwa wydeptana ścieżka przez las. W zasadzie każdy da radę się do niego dostać. Przed samym mostem dróżka rozdzieliła się na dojście do linowego mostu i prostą ferratę  Zostopuvka (2 - na topo), która służyła do zejścia do podnóża skałek, skąd rozpoczynały się właściwe stalowe drogi. Po każdej drodze należało zejść nią do początku kolejnego szlaku.
Była łatwa, wyposażona w mnóstwo metalowych podestów, drabinek i mostków ułatwiających drogę.
Na rozwidleniu przy drewnianej ławeczce ubraliśmy nasze uprzęże podziwiając jeszcze z bezpiecznej odległości trasę, na którą się zdecydowaliśmy.
Odczekaliśmy chwilę w kolejce. Tabliczki informowały, że jednocześnie na moście mogą być tylko dwie osoby. Ruch był tylko jednostronny, nie trzeba było mijać się na środku wąskiego mostku. Wpięliśmy karabinki w metalowe linki, stanowiące zabezpieczenia i pojedynczo ruszyliśmy przed siebie. Przed wejściem uspokajałam dygoczące ze zdenerwowania nogi, ale z każdym krokiem przekonywałam się, że most był straszniejszy w moich wyobrażeniach niż w rzeczywistości.
Po pokonaniu mostka, musieliśmy wrócić do punktu wyjścia ubezpieczoną stalową poręczówką leśną ścieżką.



Następnie Zostupuvką zeszliśmy do podnóża skał, skąd zaczynała się reszta ferrat:

Lanova Siet (3 na topo) - metalowa siatka o długości około 30 metrów, prowadząca na szczyt jednej ze skalnych maczug. Od dołu wyglądała przerażająco wysoko! Ale w trakcie wspinaczki już nie zwracałam na to uwagi. Za asekurację służyły po prostu pionowe części siatki. Czułam się bardzo komfortowo gdy gęsto przepinałam swoje karabinki, wykluczając możliwość ewentualnego lotu.  Wspinaczka była bardzo męcząca dla rąk. Na szczycie byłam bardzo szczęśliwa, że będą mogły trochę odpocząć.
Siatka była najtrudniejszym elementem trasy, za nią ścieżka robiła się łatwiejsza i po kilku przepięciach znajdowaliśmy się przy końcu mostka.




Vyzva (4 na topo) najtrudniejsza na Słowacji ferrata, na którą nie starczyło nam czasu.

Komin (od 5 do 7 na topo) - przyjemna ferrata, która dzieli się na dwa warianty. Początkowo wchodzimy łatwymi skalnymi stopniami do niewielkiej jaskini. Potem możemy przeciskać się do góry pomiędzy ciasnymi półkami skalnymi lub wybrać drogę ekspozycyjną, na otwartej przestrzeni. Przy wyborze Turbacovej vezy miniemy po drodze niewielki krzyż z ławeczką.


Widok z Turbacovej vezy.

W Skalce pri Kremnicy spokojnie można spędzić cały dzień i nie zabraknie nam atrakcji. A nasi południowi sąsiedzi wciąż mają plany jak miejsce dodatkowo zagospodarować.


Parking: darmowy.
Czas dojścia do podnóża ferraty: 10 minut.
Trudność: patrz topo.

PORADY:
Sprzętu do ferrat nie trzeba koniecznie kupować, można go również wypożyczyć. Jeżeli na wyprawę wybierzecie się z Zakopanego to na jego terenie działa fajna, tania wypożyczalnia z dowozem do klienta: taniewspinanie.pl Poza sprzętem wspinaczkowym oferuje jeszcze mnóstwo przydatnych akcesoriów do górskich wycieczek: raki, czekany, ABC lawinowe, a nawet wózki i nosidełka dla dzieci.

2 komentarze:

Copyright © 2016 Z plecaczkiem , Blogger