sierpnia 28, 2017

2.1 Ferratowa relacja - dzień pierwszy: Modlinger

 
     Końcówką sierpnia Kamilowi udało się wygospodarować odrobinę urlopu (nareszcie :D), a ponieważ zazwyczaj ciężko nam usiedzieć w jednym miejscu postanowiliśmy ten czas wykorzystać na spełnienie któregoś z punktów LISTY MARZEŃ.
Jak słusznie domyślacie się z tytułu posta, wybraliśmy się w austriacki masyw Rax pod Wiedniem, aby spróbować swoich sił na via ferratach. A dokładniej moich sił, bo chwilę jeszcze potrwa zanim dogonię Kamila w wspinaczkowych umiejętnościach.



     Via ferrata znaczy po włosku „żelazna droga”. Jest to udostępniony turystom szlak wyposażony w stalową linę, w którą wpina się lonżę z karabinkami dla autoasekuracji.
Pierwsze drogi zbudowano we włoskich Dolomitach podczas pierwszej wojny światowej, aby żołnierze w łatwiejszy sposób mogli przemieszczać się po górach. Dzisiaj są to trasy dla ludzi szukających wrażeń i adrenaliny, którym"zwykłe" wysokogórskie wycieczki przestały wystarczać. Duża ekspozycja, dróżki biegnące tuż nad przepaścią, drabinki na pionowej ścianie, mosty wiszące sprawiają, że serce przyspiesza, a ręce zaczynają pocić się ze zdenerwowania.

     Aby bezpiecznie poruszać się na ferratach musieliśmy skompletować niezbędny sprzęt: uprząż wspinaczkową, specjalną lonżę z adsorberem energii oraz kask. Do listy dopisałabym również rękawiczki jeśli przy wspinaczce pomagamy sobie przytrzymując się sztucznych, metalowych ułatwień.
  Lonża posiada dwa karabinki, które wpinamy w stalową linę i przepinamy pojedynczo w miejscach, w których lina mocowana jest do skały. W przypadku odpadnięcia od ściany lot może być bardzo długi, zależy to od odległości od punktu przymocowania liny. Zazwyczaj są one oddalone o 5 metrów. Ludzkie ciało nie jest w stanie wytrzymać powstających wtedy przeciążeń, dlatego lonża musi posiadać adsorber, który pochłonie energię i zmniejszy ryzyko obrażeń.

   W miejscach wyjątkowo trudnych zamontowane są dodatkowe stopnie, uchwyty, drabinki lub wiszące mosty, które mają za zadanie ułatwić drogę.

   Każdy może znaleźć coś dla siebie, dobierając odpowiednią skalę trudności do swoich umiejętności. Klasyfikacja jest sześciostopniowa: od najłatwiejszej A, do najtrudniejszej F.

DZIEŃ PIERWSZY

     Przygodę z ferratami postanowiliśmy rozpocząć w masywie Rax w Alpach Styryjsko-Dolnoaustriackich ze względu na niewielką odległość od Polski.

     Granicę przekroczyliśmy wczesnym rankiem w Suchej Horze. Do Zyliny droga odrobinę się dłużyła, kluczyliśmy pomiędzy słowackimi miasteczkami, trzeba było zwracać uwagę na ograniczenia prędkości, żeby nie zarobić „pokuty”:P Po wjechaniu na autostradę czas zleciał bardzo szybko i po 4 godzinach odpalaliśmy GPSa, aby znaleźć miejsce startu pierwszej ferraty w miasteczku Modling pod Wiedniem.



Na podróż trzeba zaopatrzyć się w winiety słowackie i austriackie, można kupić je wcześniej przez internet lub na stacji benzynowej za granicą.

    Samochód zostawiliśmy w zatoczce obok głównej drogi, przepakowaliśmy plecaki, aby niezbędny sprzęt i wodę zabrać ze sobą pod ścianę. Z parkingu przeszliśmy przez rzeczkę i podążaliśmy alejką spacerową, nie skręcając w leśne ścieżki prowadzące do dróg wspinaczkowych. Nasz spacer był dość długi, ale samochód można zostawić niemal przy rozpoczęciu ferraty. My niestety nie zlokalizowaliśmy odpowiedniego parkingu.
 

http://www.bergsteigen.com

 Po drugim śniadaniu i założeniu całego ekwipunku byliśmy gotowi na wspinaczkę. Wpięliśmy karabinki w stalową linę i ruszyliśmy do przodu. Początek ferraty był najtrudniejszy. Trzeba było wdrapać się kawałek po pionowej ścianie, która była wyślizgana przez tłumy turystów, które przeszły tę trasę przed nami. Fragment był krótki, a po przepięciu karabinków trudność zmalała.



   Dalej droga pięła się delikatnie do góry, trawersowała w eksponowanym terenie. Z góry można było podziwiać widok na las wiedeński i sam Wiedeń w oddali. Mi podobały się sosenki wyrastające ze skał. Pod koniec ferraty znajdował się krótki wiszący most, fajne miejsce żeby przećwiczyć takie ułatwienia zanim spróbuje się przejść nad przepaścią. W pewnym momencie stalowa linka skończyła się i wyszliśmy na leśną polankę zadowoleni z ukończonej ferraty, ale turyści za nami uświadomili nas, że czeka nas jeszcze jeden krótki fragment przed szczytem. A my już chcieliśmy pozbywać się uprzęży i kasków :D Ostatnie podejście nie sprawiło nam trudności i po chwili mogliśmy przybić zwycięską piąteczkę na szczycie pierwszej ferraty.



    Do parkingu prowadziła leśna ścieżka, którą szybko udało nam się wrócić do samochodu.
Moim zdaniem ferrata jest świetnym miejscem treningowym do zaznajomienia się ze sprzętem i zasadami asekuracji oraz własną reakcją na wysokość. Idealnie nadaje się na pierwszą przygodę z żelaznymi drogami ze względu na kilka możliwości wycofania się w razie trudności. 

FERRATA MODLINGER:




Trudność: B/C (istnieje możliwość ominięcia najtrudniejszego pierwszego fragmentu leśną ścieżką, wtedy trudność spada do B)
Czas przejścia ferraty: 45 minut
Czas podejścia do ferraty: 5 minut
Czas zejścia do parkingu: 15 minut
Nadaje się na wycieczkę z dziećmi
Początek: miasteczko Modling pod Wiedniem

Po więcej informacji zajrzyjcie tutaj! To austriacka strona, która bardzo pomogła nam w planowaniu naszego wypadu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z plecaczkiem , Blogger