czerwca 01, 2021

8.2. Dominikana - co warto zobaczyć? Rejon Bayahibe.


   

 Atrakcje, które udało nam się na Dominikanie odwiedzić podzieliłam na kilka rejonów. Pod każdym opisem znajduje się garść informacji praktycznych, które mogą przydać się podczas organizacji wyjazdu na własną rękę. 

REJON BAYAHIBE


       W rejonie Bayahibe, a dokładniej w miejscowości Dominicus znajdował się nasz hotel. Okolica otoczona jest Parkiem Narodowym Cotubanama, którego niewielka część jest udostępniona dla turystów. Wybrzeże jest znacznie spokojniejsze od głośnego, zatłoczonego Punta Cana. Wody Morza Karaibskiego zachwycają pięknym turkusem wody, bogactwem życia podwodnego. Z całą pewnością miejsce to jest dobrą alternatywą dla bardziej popularnych hoteli na zachodnim wybrzeżu.
Linia brzegowa zagospodarowana została przez olbrzymie resorty, wokół jak grzyby po deszczu wyrosły turystyczne miejscowości nastawione tylko na atrakcje dla odwiedzających. Mimo wszystko można tutaj znaleźć interesujące miejsca!

1) Wyspa Saona 


 
  Jeśli wybierasz się na Dominikanę jest to miejsce, które po prostu musisz zobaczyć. Całość wyspy znajduje się w Parku Narodowym, co znacznie utrudnia zagospodarowanie jej przez człowieka. Znajduje się tu tylko jedna ludzka osada - Mano Juan - niewielka rybacka wioska na południowym wybrzeżu. Mieszkańcy są oddaleni od cywilizacji. Na miejscu mają do dyspozycji niewielkie sklepiki z podstawowymi produktami, komisariat policji, małą przychodnię, która posiada szybką łódkę, aby w razie zagrożenia życia pacjenta, przetransportować go na główną wyspę do szpitala. W wiosce jest również szkoła podstawowa, starsze dzieci, aby kontynuować naukę niestety muszą opuścić dom. Mieszkańcy na większe zakupy udają się raz w tygodniu do La Romany promem i jest to dla nich całodniowa wyprawa. W ciągu ostatnich kilku lat jedyna ludzka osada na wyspie stała się atrakcją turystyczną, co odmieniło los mieszkańców. Dotychczas zajmowali się jedynie rybołówstwem, teraz wioska zaczęła rozkwitać. Powstało sporo nowych budynków - sklepików z pamiątkami, restauracji, barów. Młodzi przestali uciekać z wyspy za pracą.
Saona to praktycznie same piękne, dzikie plaże. Mięciutki piasek, turkusowa woda, palmy pochylające się nad oceanem. Istny raj! 



Na wyspę można dostać się na kilka sposobów. Najłatwiejszy to wykupienie gotowej wycieczki, które oferują w hotelach, na plaży, w porcie w Bayahibe lub w lokalnych biurach podróży. 
Z samego rana wsiedliśmy na szybką motorówkę, która miała dostarczyć nas do najpiękniejszych zakątków wyspy. Było bardzo przyjemnie - pęd powietrza i chłodne fale rozbijające się o dziób chłodziły rozpaloną słońcem skórę. Rozkoszowaliśmy się widokiem pustych, dzikich plaż rozciągających się kilometrami wzdłuż wybrzeża. Mijaliśmy rybackie kutry, z których lokalsi machali nam radośnie. 
Pierwszym przystankiem były naturalne baseny - płytka woda w pięknym turkusowym kolorze na środku morza. W oddali majaczył brzeg porośnięty palmami kokosowymi. Prosto z łódki wyskoczyliśmy do cudownie chłodnej wody na poszukiwanie rozgwiazd, z których słynie ten rejon. Przewodnik poinformował nas, że dotykanie zwierząt, a już na pewno wyciąganie ich z wody jest absolutnie zabronione. Taki stres może być zabójczy dla tych pięknych stworzeń. Niestety nam udało się je dopatrzyć dopiero w głębszej wodzie, z pokładu statku, gdy ruszyliśmy dalej.
Kolejnym przystankiem była wioska Mano Juan. Razem z naszym przewodnikiem ruszyliśmy na spacer pomiędzy domkami. Mieszkańcy machali do nas przyjaźnie, zapraszając na zakupy w swoich sklepikach. Warto zostawić tutaj kilka dolarów. Przez pandemię lokalne interesy bardzo ucierpiały, sporo osób musiało wyjechać z wyspy w poszukiwaniu pracy. W sezonie lęgowym żółwi można tutaj odwiedzić tzw. wylęgarnię - miejsce, w którym odnalezione jaja zakopywane są w piasku, gdzie w bezpiecznych warunkach mogą dojrzeć, a małe żółwiki pod okiem opiekunów dostać się do morza, bez zagrożenia ze strony kłusowników. 
Kolejnym punktem do odwiedzenia była piękna, rajska plaża. Na miejscu była jedynie nasza wycieczka. Turkus wody, mięciutki jak mąka piasek i palmy pochylające się nad wodą robiły olbrzymie wrażenie. Oddaliliśmy się, aby znaleźć kawałek tylko dla siebie.
Ostatnim przystankiem była plaża hotelowa, na której czekał na nas lunch i słodkie lenistwo. Mieliśmy szansę napić się zimnego piwka Presidente, poskakać przez olbrzymie fale, przespacerować się palmowym lasem. 




INFORMACJE PRAKTYCZNE:

Saona to dość komercyjna atrakcja, ale nie bez powodu! Wyspa jest ucieleśnieniem wymarzonego raju i nawet tłumy chętnych, czy dość turystyczne ceny nie są w stanie sprawić, że miejsce to stanie się przeciętne! 

Wycieczkę można wykupić w lokalnych biurach podróży na wyspie. Koszt waha się w zależności od zaproponowanych atrakcji i naszych zdolności targowania się. Możemy również zapytać o gotową ofertę w naszym hotelu lub wykorzystać jedną z polskich agencji, które zajmują się rodakami na wyspie (np. Rico Travel, z którą sami odwiedziliśmy Santo Domingo i półwysep Samanę). 
Przy zakupie warto zwrócić uwagę co wchodzi w skład wyjazdu. Plaży Saony nie są sobie równe. Warto sprawdzić czy hotel nie zamierza zabrać nas na swoją hotelową plażę, która nie wiele będzie się różnić od tej bezpośrednio przy obiekcie. Niektóre wycieczki w cenie mają wliczony również przystanek w naturalnych basenach - płytkim obszarze wody, który słynie z cudownego koloru wody i częstego występowania rozgwiazd, odwiedzenie wioski Mano Juan czy jednej z dzikich, pustych plaż. W naszej wyciecze był również wliczony lunch.

Na wyspie można spędzić kilka dni. Na bookingu znajdziemy kilka miejsc, które oferują nocleg w wiosce Mano Juan. Część z obiektów zapewnia również transport na wyspę, można też dostać się na miejsce kursową łódką, która zabiera z portu Bayahibe pracowników i mieszkańców. 

KOSZT: Od 20-100 $ za gotową wycieczkę. Za naszą wersję z dwoma plażami, naturalnymi basenami, wizytą w miasteczku i obiadem zapłaciliśmy 30 $.

CO ZE SOBĄ ZABRAĆ? : strój kąpielowy, nakrycie głowy, krem do opalania, ręczniki, sprzęt do snorkelingu, wodę do picia, drobne pieniądze - nie ma możliwości płacenia kartą.


2). Snorkeling na wyspie Catalina


Skorzystaliśmy z gotowej wycieczki organizowanej przez nasz hotel. Szybką łódką podpłynęliśmy do pobliskiej wysepki Catalina, która jest otoczona rafą koralową. W cenie zaoferowano nam wypożyczenie sprzętu niezbędnego do snorkelingu (w dobie pandemii warto mieć własne chociaż rurki). Sam rejs był bardzo przyjemny, płynęliśmy przestronnym katamaranem, opalając się na dziobie. Na miejscu dostaliśmy około 1,5h na oglądanie podwodnego życia. Jeszcze na łódce nasz przewodnik zaproponował nam sesję zdjęciową, po której będziemy mogli wykupić od niego kilka zdjęć. W ten sposób dorabiał sobie dodatkowo. Kamizelki ratunkowe były obowiązkowe, można było zrzucić je w wodzie na chwilę, aby zanurkować i ponownie założyć. 

INFORMACJE PRAKTYCZNE:

KOSZT: około 20$

CO ZE SOBĄ ZABRAĆ?: strój kąpielowy, ręczniki, wodę do picia, nakrycie głowy, krem do opalania (po wyjściu z wody, składniki zawarte w kosmetykach niszczą rafę koralową. Jeśli boimy się oparzeń słonecznych do pływania można założyć koszulką i spodenki. Sama kamizelka ratunkowa jest też sporą ochroną.) My mieliśmy również własny sprzęt do snorkelingu, ale wypożyczenie było wliczone w cenę wycieczki.

3). Corazone de Bayahibe



W pobliżu wioski Dominicus w stronę miejscowości Bayahibe ciągną się urocze klify, w których morskie fale wyżłobiły fantazyjne kształty  - na przykład urocze serduszko. To idealne miejsce na romantyczne zdjęcie.
Przejście plażą nie jest możliwe, ponieważ drogę przecinają resorty i prywatne domy i wille. Należy wyjść na główną drogę, aż dotrzemy do gruntowej ścieżki prowadzącej wzdłuż wybrzeża. Doprowadzi nas ona aż do Bayahibe. Mniej więcej w połowie drogi znajduje się nasze serduszko. Zaznaczyłam je na mapie ;) Można się tutaj dostać pieszo lub wynajętym skuterem. 

4). Miasteczko Bayahibe

Przyjemna turystyczna miejscowość. Możemy tutaj odwiedzić rybacki port, wybrać się na spacer publiczną plażą, zjeść typowe dominikańskie jedzonko w jednej z licznych knajp i barów. Jest to też idealna baza wypadowa do zwiedzania regionu. Z portu odpływają wycieczkowe katamarany na Saonę czy Catalinę, w centrum znajduje się dworzec autobusowy. Na obrzeżach miasteczka odnaleźliśmy uroczą zatoczkę, w której podczas ładnej, bezwietrznej pogody można podziwiać rafę koralową. Dla nas snorkeling nie okazał się wcale przyjemny. Woda była mętna, a morskie prądy odciągały nas od brzegu. Jest to raczej miejsce dla osób o sporych umiejętnościach pływackich. Z hotelu dostaliśmy się na miejsce turystyczną taksówką za 10$. Koszty podzieliliśmy na 4 osoby.

5). Jaskinie - Cueva del Puente




Park Narodowy Cotubanama ma do zaoferowania znacznie więcej niż rajska wyspa Saona. W zasięgu godzinnego spaceru znajdziemy urocze jaskinie. Ich największą zaletą jest mała popularność wśród turystów. Leśną ścieżkę i mroczne korytarze mieliśmy wyłącznie dla siebie.
Do jaskiń najłatwiej dostać się od strony plaży. Należy kierować się na południe. Początkowo spacerowaliśmy wzdłuż olbrzymich resortów, mijaliśmy nachalnych sprzedawców pamiątek, ale zabudowania szybko ustąpiły pięknej naturze. Odetchnęliśmy z ulgą morską bryzą, rozkoszując się cudownym widokiem dzikich plaż. Drobny piasek przyjemnie przesypywał się między palcami, wiatr rozwiewał włosy, słońce przypiekało skórę. Krem z filtrem, czapka z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne znacznie uprzyjemniły nasz spacer. 
Z pomocą mapy odnaleźliśmy wąską ścieżkę, uciekającą w głąb lądu. Nie była ona wcale taka oczywista. Ze względu na małą popularność wśród turystów bujna roślinność zdążyła zasłonić kiedyś szerokie przejście. Przed wejściem na szlak zmieniliśmy nasze klapki na wygodne adidasy i ruszyliśmy w środek lasu. Po 5 minutach marszu odnaleźliśmy tabliczki informujące o wkroczeniu do Parku Narodowego i wyraźną, wygodną ścieżkę, która poprowadziła nas wprost do jaskini. Po drodze mogliśmy podziwiać cudowną, bujną roślinność. Na mnie wrażenie zrobiły olbrzymie kaktusy, osiągające wielkość drzewa.
Wejście do jaskini wskazała nam odręcznie napisana tabliczka. Przed wejściem użyliśmy sprayu na komary i wyjęliśmy z plecaka latarkę. Szerokie korytarze pełne nietoperzy poprowadziły nas do olbrzymiej komnaty, w której runął strop. Z powierzchni do wnętrza zwisała plątanina korzeni, lian i innej roślinności. Przez skalne okna wpadało słońce, które delikatnie rozświetlało mroczne ściany pełne malunków wzorowanych na sztuce indian Tahino. Można kontynuować swoją wędrówkę, dalej jaskinia prowadzi wąskimi korytarzami do kolejnych komnat. Jest to jednak wyprawa dla ludzi doświadczonych, wyposażonych w odpowiedni sprzęt, a najlepiej z lokalnym przewodnikiem. 
W pobliżu znajduje się również druga jaskinia, mniej atrakcyjna, wypełniona wodą, w której można zażyć orzeźwiającej kąpieli. 




INFORMACJE PRAKTYCZNE:

Teoretycznie na teren Parku obowiązują bilety wstępu. Warto mieć przy sobie drobne pieniążki w lokalnej walucie lub dolary. 

CO ZE SOBĄ ZABRAĆ? - wygodne buty, zapas wody do picia, przekąski (po drodze nie znajdziemy żadnego sklepu, restauracji czy baru), strój kąpielowy, ręcznik, latarka, spray na komary, krem z filtrem i nakrycie głowy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z plecaczkiem , Blogger